Bostoński feeling na Powiślu – Music Hub

Rozmowa z założycielkami Music Hub – nowatorskiej szkoły muzycznej na Powiślu.

Olga Trzebińska – Obywatelka świata, z dyplomami, m.in. Harvardu. Po pobycie w siedmiu krajach świata zainteresowała się edukacją kreatywną i założyła sieć placówek muzycznych dla dzieci Barwy Muzyki. Olga_Trzebińska
Olga Matuszewska  Od dzieciństwa związana z muzyką. Uczestniczka konkursów i programów TV, m.in. Must be the Music. Po otrzymaniu dyplomu Berklee College of Music z wyróżnieniem, przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie podpisała kontrakt z wytwórnią płytową A-Muse i wydała swój debiutancki album „Don’t Cry”. Po powrocie do Polski kontynuuje koncertowanie oraz tworzenie. Olga_Matuszewska

Music Hub to rebelia ze smyczkiem w ręku?

– Olga T.: Przywiozłyśmy trochę Ameryki na Powiśle (śmiech). Po obserwacji metod nauczania za granicą, gdzie obie z Olgą spędziłyśmy wiele lat, rzeczywiście postawiłyśmy na absolutnie nowatorski sposób kształcenia muzycznego. W naszym centrum rozwija się na pierwszym miejscu słuch, a co za tym idzie – wyczucie rytmu, a dopiero potem czytanie zapisów nutowych. Wychowankowie Music Hub, czy to dzieci czy dorośli, mają poczuć „feeling” muzyki, harmonię. Metody „zaimportowałyśmy” z Bostonu, gdzie Olga uczyła się przez trzy lata.
– Olga M.: To właśnie podejście genialnych pedagogów z Berklee College of Music sprawiło, że całe moje poprzednie kształcenie muzyczne ułożyło się w pełnię. Oczywiście, znałam już nuty, grałam na pianinie. Ale dopiero genialnie proste zajęcia z improwizacji jazzowej pozwoliły mi naprawdę grać. I my zaczynamy prowadzić w Music Hub grupy starszych uczniów tymi samymi metodami. Mniejsze dzieci zaś uczą się według filozofii Colourstrings. Tak szybko, jak dziecko pojmie bazę podstawowych dźwięków, zachęcamy je układania własnych melodii, aby samo tworzyło.

MusicHub2Nasza przysłowiowa rewolucja muzyczna bierze się z podejścia, którego nauczyła mnie szkoła bostońska, ucząca właśnie harmonii i operowania akordami, a nie samymi nutami. Taka świadomość harmoniczna pomaga, nawet dorosłym muzykom, tworzyć i komponować, a nie jedynie grać na swoim instrumencie nuty zapisane na papierze Zasadnicza różnica zauważalna wśród uczniów obu systemów nauczania jest taka: jeśli uczysz się samych nut i ćwiczysz tylko tak zwane „palcówki”, po kilku latach przerwy w graniu nie jesteś w stanie odtworzyć tych umiejętności. A gdy ktoś nauczy cię myśleć akordami i harmonią, nie tracisz tego poczucia melodii, w każdej chwili złapiesz klawiaturę lub struny i po krótkim ćwiczeniu coś zagrasz.

Dochodzimy do często poruszanej kwestii systemu edukacji w Polsce, zarzuca się naszym szkołom przede wszystkim odtwórczy sposób nauczania. Zgadacie się?

– Olga T.: Improwizacja, którą wprowadzamy od samego początku, wpisuje się w moją wizję systemu dającego poczucie własnej wartości małym ludziom. Tego brakuje w polskiej szkole, gdzie należy tylko słuchać, co ci każą i ślepo powtarzać wiedzę. My im dajemy poczucie sprawczości, a to największa moc! Nauczyciele zazwyczaj mówią, że tworzenie własnych melodii musi być poparte solidną bazą wiedzy i że dopiero na etapie studiów człowiek ma coś do powiedzenia światu. A my odpowiadamy „zaraz, nawet z kilku nut można napisać coś fajnego”. W Stanach w każdej dziedzinie nauczania szkolnego wiedzę posiada się prościej niż w Polsce. Stosuje się proste triki ułatwiające zapamiętywanie ortografii, dat historycznych czy właśnie gam muzycznych. Regułek uczy się za pomocą krótkich wierszyków, które ludzie są w stanie odtworzyć nawet po szybkim przebudzeniu nocą. W Anglii każdy obywatel zna na przykład imiona wszystkich żon króla Henryka VIII, właśnie dzięki prostym rymowankom.
– Olga M.: Proszę sobie wyobrazić, że po trzech dniach ferii muzycznych w Music Hub dzieci już nauczyły się gamy, i to w systemie angielskim, dzięki krótkiej piosence mnemotechnicznej. A po pięciu dniach rozróżniły czynnie półnuty, ćwierćnuty i ósemki. To dla nas olbrzymi sukces i dowód na to, ze nasze metody rzeczywiście działają!

Wychowacie geniuszy muzycznych?

– Olga M.: To nie jest nasz cel. Każdy gość Music Hub ma rozwijać wyobraźnię muzyczną, a nie traktować muzyki jako karę. To jest zresztą coś, o czym nam opowiadają dorośli uczniowie Music Hub. Większość ma jakieś traumy z dzieciństwa, gdy zmuszano ich do gry i karano za każda złą nutę.

Wspomina Pani o muzykowaniu w grupie jako osobnych zajęcia w Music Hub. Nie spotkałam się z tym wcześniej chyba?

– Olga T.: Rzeczywiście, jest to nasz unikalny pomysł. Tym, co nas zawsze łączyło z Olgą, jest podejście do muzyki jako do zjawiska grupowego. We wszystkich plemionach pierwotnych muzyka działa się w grupie, to samo w muzyce ludowej. Nawet jeśli ktoś gra solo, potrzebuje chociaż jednego słuchacza. Aby muzyka miała sens, potrzebny jest odbiorca. Ileż można grać dla samego siebie? Muzyka jest genialnym sposobem na uczenie się życia w grupie. W orkiestrze trzeba się wzajemnie słuchać i szanować, każdy musi znać swoje miejsce, czekać na swoją kolej. Gdy komuś gorzej idzie, to i całej grupie też idzie gorzej…
Marzy nam się, aby dorośli ludzie spotykali się u nas na wspólne, wieczorne muzykowanie, zetknęłam się z taką formą spotkań towarzyskich w Anglii i chciałabym przełożyć to na nasze warszawskie realia. Polacy są tak poblokowani, że wstydzą się nawet zaśpiewać „sto lat”, a co dopiero grać przy kimś… Chcemy to zmieniać.
– Olga M.: Jest jeszcze aspekt współodpowiedzialności społecznej. Granie grupowe wzmacnia motywację, każdy członek zespołu jest odpowiedzialny za efekt końcowy. Często osobom uczącym się indywidualnie nie chce się ćwiczyć, robią to jedynie pod pręgierzem nauczyciela. A w sytuacji występów grupowych, każdy musi mieć swoją partię dobrze wyćwiczoną aby wspólnie cieszyć się sukcesem. Wspólne muzykowanie to normalne, odpłatne zajęcia w naszej szkole, bandy spotykają się raz w tygodniu. Ja aranżuję takim zespołom utwory. Umożliwiamy też wszystkim uczniom pracę na utworach popularnych, co jest zazwyczaj niewskazane w tradycyjnych szkołach muzycznych. Mówimy „Chcesz grać ścieżkę dźwiękową z Gwiezdnych Wojen? Proszę bardzo. Chcesz odtworzyć nutę zasłyszaną w radio? Pomożemy Ci!” Zresztą muzyka filmowa jest idealnym pomostem pomiędzy muzyką popularną a muzyką klasyczną. Dla dzieci – bomba!
– Olga T.: Poza tym przy grupach muzycznych powstaje efekt synergii, trzy osoby mające dobre, lecz nie wybitne umiejętności wokalne potrafią stworzyć razem coś niezwykłego. Nie trzeba być gwiazdą i wciąż stać na świeczniku. Zapraszamy więc wszystkich, bez względu na poziom umiejętności, granie jest dla wszystkich. Panuje błędne przekonanie, że instrumenty są narzędziem wyrazu tylko dla osób nie wiadomo jak uduchowionych i utalentowanych. A my chcemy, aby można było w Music Hub na Tamce rozwijać słuch, jednocześnie rozwijając się towarzysko, społecznie i emocjonalnie. Od czasu do czasu proponujemy darmowe warsztaty dla szerszego grona, aby tylko zmienić świadomość społeczną o muzyce. Przecież badania pokazują, że 90% z nas ma słuch muzyczny – to idealne warunki do tego, abyśmy wszyscy grali i śpiewali z sąsiadem, przyjacielem, z rodziną.

– Kamienica na Powiślu to miejsce przypadkowe?

– Olga T.: Odpowiedź na to pytanie jest prozaiczna: ja mieszkam na Powiślu, a Oldze bardzo się tu podoba. Nosiłam się z zamiarem otwarcia szkoły w tej okolicy już od kilku lat, aż wreszcie wymarzony lokal w kamienicy na Tamce zaczął szukać właściciela. Od razu wiedziałam, że to jest to!
Olga M.: Wychowałam się w domu pełnym rodzinnego ciepła, szukałam zatem na swój biznes miejsca z kameralnym klimatem. Tutaj wszystkie lokaliki i usługi są „sąsiedzkie”, znamy właścicieli okolicznych kawiarni i sklepów. Poza tym jest tu trudna do zdefiniowania energia twórcza, mieszkańcy Powiśla mają „to coś”, co napędza ich do ciągłego działania. My ze swej strony możemy dorzucić coś od siebie w postaci kameralnych, otwartych dla wszystkich sąsiadów koncertów w naszej sali z fortepianem. Ten fortepian to zresztą „przybysz” z Japonii, płynął do nas z daleka. Kupiłyśmy używany instrument, bo nowy fortepian to wydatek rzędu setek tysięcy złotych. Teraz chuchamy i dmuchamy na ten skarb (śmiech), gdy miałyśmy awarię hydrauliczną w nocy, osłaniałam instrument własnym ciałem przez kilka godzin.
– Olga T.: To niesamowite, ja czuję się na Tamce tak, jakbym miała swój mały sklepik z paskami (śmiech). Wciąż ktoś schodzący Tamką zatrzymuje się przy naszej witrynie, zagląda przez okno, wchodzi na pogawędkę… A ja wypatruję sąsiadów z radością.

– Powiedzmy jeszcze sąsiadom, na czym można u Was grać?

– Olga T.: Oferujemy umuzykalniające zajęcia grupowe dla dzieci oraz lekcje indywidualne gry na fortepianie, skrzypcach, wiolonczeli, gitarze basowej, flecie poprzecznym, kontrabasie, gitarze akustycznej i elektrycznej, saksofonie…
– Olga M.: (…) jeszcze wokal! (Olga prowadzi zajęcia z wokalu)
– Olga T.: Tak, dochodzimy do najbardziej popularnych lekcji: wokal i perkusja. Ale gdyby ktoś chciał grać na czymś wyjątkowym, np. na tubie, znajdziemy mu nauczyciela. Współpracujemy z wybitnymi nauczycielami, m.in. z Uniwersytetu im. Fryderyka Chopina. Przychodźcie i grajcie z nami, a wasze życie nabierze nowego rytmu.

Rozmowę przeprowadziła Anna Olejnicka-Oliwa

Fryzjer z tradycjami

Fryzjerów na Powiślu jest wielu, ale z wielopokoleniową tradycją tylko ten – obecnie nosi nazwę Angel. Założycielem salonu w 1922 r. w byłej mydlarni był pra, pra pradziadek Karoliny – aktualnej właścicielki. Zakład fryzjerski do dziś dnia cieszy się ogromnym powodzeniem. Salon oferuje szeroki wachlarz usług, a także miłą i profesjonalną obsługę. Wnętrzne salonu dopełnia elegancki wystrój.

Fryzjer na Solcu 97
Fryzjer Angel na Solcu

Pani Ewa – mama Karoliny, przejęła schedę po swojej mamie w 1987 r. Po kilkunastu latach dołączyła do niej córka. W salonie zatrudniona jest również pani Danusia – fryzjerka damska, która pracuje już 29 lata, a także pani Joanna, która specjalizuje się w pielęgnacji dłoni i stóp.

Fryzjer Angel na Solcu
Wnętrze salonu Angel na Solcu

Personel do każdego klienta podchodzi wyjątkowo.  Zawsze służą pomocą i poradą dlatego klientami są dziadkowie, synowie i wnukowie, a także byli mieszkańcy Powiśla. Z rozmowy z panią Ewą dowiedzieliśmy się, że wierni klienci przyjeżdżają również do ich domów aby oddać swoje fryzury w fachowe ręce.

Kawiarnia Kafka

Leżaki Kawiarnia Kafka
Leżaki na trawie to znak rozpoznawczy Kawiarni Kafka

Kawiarnia Kafka na Powiślu słynie z kawy, książek i leżaków. Potocznie nazywana również właśnie “leżakami”. Mieści się na ulicy Oboźnej 3 i na przyległym skwerze. Lokalizacja sprzyja dużej ilości gości – także tych stałych. Leży w połowie drogi między BUW a Uniwersytetem Warszawskim, przy ścieżce rowerowej. Wszystko to sprawia, że jest to idealne miejsce na przysłowiowy leniwy sobotni poranek. Kawiarnia jest czynna w tygodniu od 9 do 22 a w weekend od 10 także do 22.

Kawiarnia Kafka
Kawiarnia Kafka

Kafka na Powiślu

Miejsce powstało w 2007 roku. Wcześniej w tym miejscu mieścił się sklep hydrauliczny. Ideą założycielską było udostępnianie książek przy kawie. W rozmowie z Maciejem Makrsem – współprowadzącym kawiarnię – dowiedzieliśmy się, że udało im się uchronić sporo książek od zagłady w skupie makulatury. Obecnie można przyjść ze swoją książką zostawić ją a w zamian zabrać wybraną z półki. Można też za 10 zł kupić sobie kilogram wybranych książek. Warto wspomnieć także na pewno o targach wymiany książek czy akcji prowadzonej wraz z Fundacją Zmiana: Książki w Pudle, czyli zbiórka książek na potrzeby bibliotek w zakładach karnych i aresztach śledczych.

Kawiarnia-tuz-przed-otwarciem
Kawiarnia Kafka tuż przed otwarciem

Drugą aktywnością po książkach którą można zajmować się w samej kawiarni, poza oczywistym piciem kawy i jedzeniem kanapek, są gry planszowe. Kafka posiada ich dużą kolekcję która jest w pełni do dyspozycji gości.

O kawiarni nie można mówić bez wspomnienia o okolicy, gdyż ona w naturalny sposób przynależy do przestrzeni kawiarni. Trawnik przed kawiarnią w okresie letnim zamienia się w leżakowe przedłużenie kawiarni, swobodnie i samodzielnie adoptowane przez gości. Obok znajdują się pozostałości budynku w którym mieściła się pierwotnie Panorama Tatr (największy polski obraz), dalej boisko do piłki nożnej – także wykorzystywane czasami przez gości kawiarni.

Kawiarnia czyli sąsiad

Kawiarnia Kafka stara się być bardzo otwarta na okolicę. Organizowane są tutaj spotkania z autorami i poetami. Regularnie odbywają się pikniki połączone ze zbiórką pieniędzy na rzecz pomocy bezdomnym zwierzętom. Wychodząc do lokalnej społeczności kawiarnia zorganizowała w przeszłości m.in. Wigilię dla sąsiadów. Kawiarnia też jest otwartym miejscem na pomysły na różne akcje czy wystawy i chętnie udziela swoich ścian na takie potrzeby.

Kawiarnia Kafka Staff
Kawiarnia Kafka Staff

Dystrybucja informacji o tych działaniach odbywa się poprzez Facebooka ale także tradycyjną metodą. Przygotowywane są ulotki oraz plakaty które trafiają do skrzynek sąsiadów. Kawiarnia prowadzi także niecodzienną pomoc sąsiedzką. Objęła opieką okolicznych bezdomnych, udostępniając im w okresie zimowym ciepłe posiłki czy napoje.  

W kawiarni jest dostępny internet WI-FI dla gości. Menu poza wszelkimi możliwymi rodzajami kawy; herbaty i soków znajdziemy koktajle oraz sorbety. Kawiarnia Kafka ma menu śniadaniowe (także w wersji dla najmłodszych) a dla głodniejszych gości udostępnia zupy i danie dnia. W menu dostępne są także w wielu smakach i kombinacjach: naleśniki; kanapki oraz makarony. Wszystko to powoduje, że dla dużej części gości Kawiarnia Kafka to także lub przede wszystkim restauracja.

Kawiarnia Kafka - wnętrze
Kawiarnia Kafka – wnętrze

Kawiarnia posiada także specjalne menu dla czworonogów, można dostać miskę wody i gryzaki lub kupić karmę dla psów. 

Szczegóły całego menu można poznać na stronie kawiarni a szczegóły dotyczące bieżących wydarzeń na fan page kawiarni.