Centrum Golf na Solcu

Dlaczego kochamy Powiśle? Jest tysiąc powodów ale jeden z nich idealnie pasuje do miejsca o którym jest ten artykuł. Mianowicie chodzi o zaskoczenie. Powiśle lubi zaskakiwać – parę razy już nas zaskoczyło nieźle. W styczniu 2014 razem z Dawidem i Moniką chodziliśmy po Solcu i Okrąg robiąc zdjęcia. Pod adresem Solec 18/20 jak zapewne wiecie znajduje się zagłębie klubowo-kulinarne: 1500m2; sto900 oraz Czarny Rynek. Wielokrotnie tam byliśmy przy okazji różnych imprez czy spotkań towarzyskich. Tym razem coś nas tknęło żeby bardziej się porozglądać i … warto było. Aż dziw, że wcześniej nie zwróciliśmy uwagi na … sklep golfowy! Tak, na Powiślu! To nie koniec niespodzianek.

W środku czeka Was kolejna niespodzianka – w środku, poza półkami pełnymi sprzętu golfowego, znajdują się dwa pomieszczenia w których można pograć w golfa na symulatorze. To jedyne takie miejsce w Centrum Warszawy i naprawdę robi niesamowite wrażenie. Warto spróbować – dla nas najtrudniejsze było przełamanie świadomości, że jesteśmy w zamkniętym pomieszczeniu i że pomimo to możemy a nawet powinniśmy swobodnie uderzać piłeczkę z pełną mocą.

Traf chciał, że udało nam się poznać współwłaściciela Centrum Golf – Szymona, z którym przeprowadziliśmy ciekawą rozmowę – którą streszczamy poniżej.

Moje Powiśle: Od kiedy to jesteście w tym miejscu i dlaczego na Powiślu?

Centrum Golf: Jesteśmy tutaj od kwietnia 2013, a dlaczego Powiśle? Myślę, że z dwóch powodów. Pierwszy to praktyczność, a drugi powód to przekora.

MP: To zacznijmy od pierwszego – praktyczność?

CG: Tak praktyczność – odpowiedź jest też trochę zawarta w nazwie firmy. Golf kojarzy się z obrzeżami miast i raczej wyprawą całodniową. Pomyśleliśmy  o Centrum Golf jako o miejscu w którym warto propagować golfa czy ułatwić dostęp do samego sprzętu. Sklepy golfowe w Polsce mieszczą się zawsze przy polach golfowych – tymczasem często chcesz najpierw coś przymierzyć, poradzić się czy na spokojnie dopasować sprzęt, obuwie czy ubranie do siebie, a na pole pojechać już z kompletem potrzebnych rzeczy i móc skupić się tylko na grze. To praktyczne rozwiązanie.

MP: No tak, a przekora?

CG: Chodziło nam o przełamanie konwencji podmiejskiej. Sam wystrój i lokalizacja obok bardzo modnych i fajnych miejsc także przełamuje nieco konwencję tradycyjnego gentelman clubu. Chcemy walczyć ze stereotypem golfa jako sportu tylko dla elit, nieco także odmłodzić jego wizerunek.

MP: Ale golf jest przecież tak kojarzony w Polsce z nobliwymi panami mającymi dużo wolnego czasu.

CG: Trzeba pamiętać, że golf to jest sport. Golf po 112 latach wraca w 2016 roku na igrzyska olimpijskie. Grając w golfa można się naprawdę zmęczyć, a żeby być dobrym trzeba stale trenować. Naszą taką trochę prywatną misją jest przekonanie ludzi w różnym wieku, że golf jest dla każdego.

MP: Ilu w Polsce jest golfistów i pól golfowych?

CG: Liczbę osób grających w golfa w Polsce szacuje się na kilkanaście tysięcy. Pól golfowych jest zdecydowanie za mało – około 30. Przykładem są nasi sąsiedzi Czesi gdzie w 2011 roku było ponad 50 000 zarejestrowanych graczy, a pól prawie 90. Niemcy mają ponad 600 000 graczy i ponad 700 pól golfowych.

MP: No dobrze, to kto do Was przychodzi w takim razie.

CG: Dominują dwie grupy: Ci którzy chcą potrenować uderzenia i być w formie oraz Ci którzy chcą zacząć przygodę z golfem.

MP: Zaczniemy od tej drugiej grupy, bo sami w niej jesteśmy – od czego zacząć przygodę z golfem?

CG: Przede wszystkim od wizyty u nas (śmiech) – Można u nas niezobowiązująco zapoznać się ze sprzętem golfowym, dowiedzieć się czegoś więcej o golfie i spróbować swoich sił na symulatorze. Nasze centrum oferuje nieco prywatności więc typowe ludzkie obawy – jak wypadnę, czy dobrze stoję, nie jestem zawodowcem – nie mają u nas racji bytu. Każdy kiedyś zaczynał i na pewno nie od razu wiedział jak trzymać kij, czy jak prawidłowo wziąć zamach. Co ważne mamy na miejscu też trenerów, którzy udzielają porad i dają wskazówki.

MP: A co ze sprzętem?

CG: Sprzęt można nabyć po jakimś czasie. Porównałbym w tym względzie golfa do nart – jeśli chcemy pograć sobie raz na jakiś czas, to raczej sugerujemy wypożyczanie sprzętu – na większości pól golfowych jest taka możliwość.

MP: Załóżmy, że chcę mieć własny sprzęt – jakie koszty, ile kijów na początek, jakie marki – na co zwracać uwagę?

CG: W zasadzie to warto zacząć od tego, że to nie jest wcale tak drogi sport, za jaki jest uważany. Dobry sprzęt, zestaw na dobrym poziomie składający się z torby i 8 kijów (żelaza plus putter) to koszt rzędu 1800 zł. Co do butów to można grać w butach sportowych, ale warto mieć buty go golfa z kolcami – ceny od 200 zł.

MP: Ok, wróćmy do klientów – druga grupa. Kto przychodzi potrenować?

CG: Głównie gracze którzy grają regularnie w sezonie. Nasze symulatory mają wgrane najlepsze i najstarsze pola golfowe na świecie. Gwarantujemy 100% pogody J. Na symulatorach można skorzystać z „wideoanalizy swingu” – nagranie z dwóch kamer można obejrzeć w slow-motion, tak aby zrozumieć swój zamach golfowy (każdy jest inny!) i poprawić swoją technikę. To bardzo cenna możliwość dla ambitnych golfistów. Poćwiczyć przychodzą także osoby, często wraz z trenerami które przygotowują się do egzaminu na Zieloną Kartę. To dokument wydawany przez Polski Związek Golfowy – podczas szkolenia poznaje się zasady gry – zachowanie na polu czy na samym greenie, a także podstawy etykiety.

Do Centrum Golf przychodzą także grupy znajomych – czysto rekreacyjnie – trochę jak na kręgle.

MP: Z jakim wydatkiem musi się liczyć taka grupa jak chce sobie u Was pograć?

CG: Ceny za godzinę rozpoczynają się od ok 80 zł. Najlepiej zarezerwować sobie wcześniej symulator poprzez naszą stronę www.

MP: Ok to teraz o samym symulatorach – macie tutaj dwa – jak to działa?

CG: Tak, mamy dwa symulatory firmy HD Golf z Kanady, jesteśmy też dystrybutorem tego sprzętu. Całość opiera się na zaawansowanej technologii, która pozwala na śledzenie kija i piłki golfowej – jej prędkości, położenia i rotacji. Pozwala to na precyzyjne odwzorowanie jej lotu na ekranie i podanie wszelkich parametrów, takich jak odległość na jaką została uderzona, itp.

MP: Jakieś ciekawostki o golfie?

CG: W sumie na myśl przychodzą mi dwie – pierwsza to, że oficjalny rekord długości uderzenia piłki golfowej to 471 metrów – wyobraźcie to sobie…! Druga to astronauta Alan Shepard – dzięki niemu Golf był pierwszym sportem uprawianym na księżycu

MP: Niesamowite, dziękujemy za rozmowę.

 

Na koniec wrzucamy parę pojęć ze słowniczka golfowego:

Putter – kij golfowy używany pod koniec „dołka”, na tak zwanym „greenie”

Green – teren z krótko przystrzyżoną trawą kilka-kilkanaście metrów dookoła dołka, do którego wbijamy piłkę

Swing golfowy – zamach kijem golfowym wykonywany w celu uderzenia piłki

 

Informacje o Centrum Golf możecie znaleźć na stronie Centrum

 

Aktualizacja: Sklep niestety przeniósł się z Powiśla – z uwagi na planowaną zmianę przeznaczenia budynku w którym się mieścił.

Andrzej Czułowski Vintage Store

Andrzej jest postacią, którą ciężko przeoczyć na ulicy. Szczupły, wysportowany, w nonszalanckich, zagranicznych ciuchach i ciemnych okularach którymi dodaje sobie animuszu – jest wizytówką swojego Vintage Store. Rodowity Krakowianin, emigrował do Stanów jako maturzysta. W Stanach założył sklep z ciuchami vintage,  po powrocie do kraju kontynuował tę drogę-najpierw na ulicy Jana Pawła, następnie na Powiślu, gdzie w końcu również zamieszkał. Czasem słychać z dala głos Andrzeja, gdy rozemocjonowany niemal truchta ulicą Dobrą opowiadając jakąś anegdotkę słuchaczowi po drugiej stornie telefonu komórkowego.

Andrzej i Kasia w Vintage Store
Andrzej i Kasia w Vintage Store

mojepowisle.com: Andrzeju, jaka jest Twoja historia związana z Powiślem?

Andrzej : Było w tym dużo przypadku, znajoma osoba miała akurat mieszkanie do wynajęcia na ulicy Dynasy. Pochodzę z Krakowa i miałem sporo szczęścia, że nie znając miasta, trafiłem  akurat tu. To miejsce jest wyjątkowe. Od piętnastu lat obserwuję olbrzymie zmiany, które tu zachodzą. Pamiętam przecież jeszcze fabrykę cukierków „Syrena”, na rogu Drewnianej i Zajęczej. Podczas wieczornych spacerów pachniało tam czekoladą, miętą, landrynką… Moim największym marzeniem jest bycie właścicielem fabryki czekoladek, autentycznie! Niesamowite, magiczne miejsce, nie przeprowadziłbym się gdzie indziej.

mp: W takim razie skąd sklep z ciuchami vintage?

A: Tu także rządził przypadek. Właściwie pasja do ubrań zaczęła się już w dzieciństwie, ponieważ moja mama była krawcową. Widziałem, jak niesamowite rzeczy wychodzą spod jej ręki. Miała kolejki oczekujących klientek. Nauczyło mnie to zwracać uwagę na detal. Aby zobaczyć, czy rzecz jest wyjątkowa i solidna to patrzymy na wewnętrzne szwy: czy jest lamówka wokół tego szwu, czy są tylko przeszyte. Poznałem „duszę rzeczy” wywodzącą się właśnie ze szczegółów, których nie widać. A vintage dlatego, że każde z tych ubrań ma swoją historię i energię, której nie znam, ale ona przesiąka przez przedmiot. Ja je wskrzeszam.

mp: To czym się różnią Twoje sklepy od „ciucheksów”? Jakością?

A: Stanem. Kluczem doboru jest to, aby ubranie było mało zużyte. Nie ukrywam, że wybieram ciuchy z metką, dobrej jakości. Na przykład płaszcz Burberry, szyty w ten sam sposób od stu lat ma zawsze tą samą, doskonałą jakość.

Sklep Vintage Dobra 56/66 (BUW)
Sklep Vintage Dobra 56/66 (BUW)

mp: Macie z żoną sklepy w innych punktach, np. na ulicy Jan Pawła. Czy tam asortyment różni się czymś od tego, co sprzedajecie na Powiślu?

A: Nie, wszędzie sprzedajemy to samo, w internecie też. Pierwszym lokalem był ten na ulicy Jana Pawła. Jako pierwszy w Warszawie, a może całej Polsce, rozpocząłem osobistą selekcję ubrań second hand. Nasze osobiste zaangażowanie i trud pracy nad selekcją są moją wizytówką i sukcesem. My nie czerpiemy z tego wielkich kokosów, żyjemy jak wszyscy inni, ale kochamy to, co robimy. Łączy nas z Kasią pasja do ubrań.

mp: Ile czasu wyszukujecie każde ubranie? Ile godzin?

A: Żeby wybrać garstkę rzeczy za granicą potrzebny jest dzień lub dwa. Przeglądamy olbrzymią ilość ubrań, aby wybrać i przywieść do Polski kilka przedmiotów. Jesteśmy tak długo w biznesie, że mamy swoich stałych dostawców, w Anglii źródło metek brytyjskich, np. Burberry czy Barbour. W Holandii G-Star i jeansy, w Niemczech bluzy Adidasa z lat 70-tych i 80-tych.

Ubrania w Vintage Store
Ubrania w Vintage Store

mp: Jacy celebryci noszą Twoje ciuchy?

A: Złe pytanie. Nie jest to dla mnie żadną wytyczną. O wiele więcej ludzi bez wielkich nazwisk jest wrażliwych na piękno, które ja dostrzegam w swoich produktach. Wybieram pod kątem tego, czy nosiłbym daną rzecz, jako mężczyzna lub kobieta.

mp: Czy zdarza się, aby Twoje ciuchy pojawiały się na rewiach mody lub w teatrze?

A: Tak. Cały czas gdzieś występują w teatrach, np. w Białymstoku lub w Teatrze Wielkim. Dwa lata temu zainteresowała się naszymi ubraniami Patricia Field, stylistka filmu „Seks w wielkim mieście” czy „Diabeł ubiera się u Prady”. Robiła jeden show w Warszawie. Są zdjęcia, na których widać, że w każdym wyjściu była jakaś nasz rzecz! Później osobiście podziękowała Kasi. To naprawdę nie byle kto, lecz sama guru stylu.

mp: Słyszałam, że niektóre z tych ubrań trafiły nawet do brytyjskiej rodziny królewskiej…?

A: Hm! Nic mi o tym nie wiadomo, jeśli to prawda, to jadę do Londynu, haha. Prawdą jest, że środowisko tamtego dworu nosi tradycyjne płaszcze, kurtki Barbour na przykład na polowania. Więc mogło tak być. Byłoby mi bardzo miło… Mogę za to zdradzić, że sprzedaję rzeczy do bardzo egzotycznych miejsc, szkoły design na Hawajach, wytwórni filmowej na Sunset Beach czy ostatnio do Dagestanu.

mp: Coś ściemaniasz! Haha

A: Proszę o następne pytanie.

mp: Gdybyś miał wybrać strój dla mieszkańca Powiśla, to co to by był?

A: Nie da się określić konkretnego stylu naszej dzielnicy. Ludzie są młodzi: to głodne wszystkiego społeczeństwo yuppies i hipsterów. We wszystkich krajach vintage zawsze istniał i istnieć będzie. Ten styl nie polega na tym, aby się w niego odziać od stóp do głów, tylko aby wybrać jeden przedmiot, która cię urzeknie. To ten brakujący element ciebie.

mp: A powiedz, jak się znalazłeś w Stanach?

A: W 1984 chciałem wyjechać do brata, który tam już był. Zdecydowałem się uciec z kraju przez obóz dla przesiedleńców we Włoszech. Byłem tam pół roku i grałem w piłkę w drużynie III ligi Latino Scallo. Dwa tygodnie przed wylotem dostałem propozycję sprawdzenia się w Lazio Rzym, to jeden z lepszych klubów piłkarskich. Żałuję, że nie miałem okazji i nie dałem sobie szansy. Wspominam to jako bardzo miły czas. Poznałem Włochy, Rzym, włóczyłem się od rana do wieczora poznając małe uliczki i kościoły. Chyba to wszystko było zaplanowane gdzieś „odgórnie”.

mp: A propos. Podziwiałam niedawno Twoje zdjęcie z Janem Pawłem II. Stoisz, piękny młodzieniec z blond lokami, a Papież przekazuje Ci jakąś małą paczuszkę.

A: Każdy dostawał różaniec. Znalazłem się w tej grupie dzięki poznanemu na miejscu księdzu z Polski. Pomógł mi spełnić moje marzenie. Była to Wigilia i zarazem jedno z największych wydarzeń w moim życiu. Od Papieża biła niesamowita energia, empatia. Miało się poczucie, że on patrzy i widzi nas. Rozmawialiśmy o Krakowie.

mp: Jak się prowadziło sklep vintage w Stanach?

A: Prowadziłem mały lokal na East Village, gdzie było dużo artystów i pustostanów; ludzi, którzy nie mieścili się w snobistycznym świecie West Village. Pamiętam że miałem w sprzedaży wspaniałe buty Marlboro, na podeszwie Goodyear, całe granatowe, a druga część biała. Wysokie, do kolan, coś wspaniałego, co najmniej za dwieście dolarów. Nigdy nie widziałem czegoś takiego w sensie kunsztu, wykonania. To, co sprzedaję w Warszawie to bardziej „europejski towar”. W Stanach schodzi  styl western-koszule kowbojskie, Bell-bottoms, Wrangler, Lee…

mp: Widać, coś Ci z tego zostało, albowiem ubierasz się  w bardzo oryginalny sposób.

A: Dziękuję i dziękuję za rozmowę.

Sklep Vintage Store znajdziecie w podziemiach BUW.

Heritage – Shop & Wine

Solec 117, w listopadzie 2012 w jednym z pawilonów otwiera się sklep z winem i produktami włoskimi o angielskiej nazwie Heritage (ang. Dziedzictwo). Włoski sklep na Solcu? Ze sprowadzanymi z Włoch produktami w cenach nie zawsze w zasięgu przeciętnego mieszkańca Powiśla? No nie dadzą rady! Wystrój nieco surowy ale znakomicie pokazujący towary z przysłowiowej wyższej półki. Na początku sklep wydał nam się nieco nie na miejscu.

Sklep Heritage Shop & Wine na Solcu 117
Sklep Heritage Shop & Wine na Solcu 117

W tej części ulicy Solec dawno też nie było jakiejś kawiarni czy podobnego miejsca – zapewne z uwagi na niezbyt przyjazną otoczeniu wspólnotę która dysponuje pawilonami przy Solcu. Mieliśmy zatem obawy jak długo to miejsce będzie aktywne na powiślańskiej mapie.

Włoskie jedzenie i wino

Nasze obawy okazały się bezpodstawne. Sklep ma swoich stałych klientów, przybywa kolejnych, czynny jest od 8 do ostatniego klienta. Ceny też zaskakują na plus – lampka wina za 8 zł, latte za 10 zł to ceny niższe niż w większości miejsc w centrum Warszawy.

Heritage: Duży wybór win włoskich
Heritage: Duży wybór win włoskich

Duży wybór włoskich wędlin i mięs, świeża rukola, dodatki, pasty i przyprawy wprost z Italii powodują, że wchodzisz tam z ciekawości a potem się przekonujesz, że warto było wejść. Właściciele Heritage Shop & Wine jeżdżą dość często do Włoch i samodzielnie wybierają oliwki, szynki i wina. Wszystkie te specjały kupują bezpośrednio od lokalnych, małych producentów i sprawdzonych plantacji.

Cechą charakterystyczną tego miejsca jest ogromny stół przy którym często brakuje miejsca. Można sobie także przycupnąć na parapecie. Zakupione przysmaki można skosztować na miejscu. Co ważne miejsce jest przez wiele osób traktowane jako lokalne – mieszkają w promieniu 200-300 metrów i wpadają rano na kawę a wieczorem na wino. Należymy do właśnie tej grupy klientów – często wpadamy rano po kanapkę z pomidorami i mozzarellą a wieczorem po wino w drodze do znajomych.

Sklep czyli testowanie win

Co nas ujęło w tym miejscu, że postanowiliśmy o nim napisać? Przede wszystkim ludzie, którzy tworzą to miejsce i powodują, że nie jest to kolejny włoski sklep w Warszawie. Swietłana, Ania, Aldona, a czasem także sami właściciele witają stałych klientów, znają ich preferencje zakupowe i zwyczaje. Nam zdarza się czasem dostać odpowiednią kawę i kanapkę na ciepło zanim zdążymy zamówić. Takie kontakty między ludźmi tworzą miejsca które lubimy a te tworzą ten klimat Powiśla, który chcemy promować.

Heritage Shop & Wine to także regionalne produkty włoskie
Heritage Shop & Wine to także regionalne produkty włoskie

Przy okazji polecamy na ciepły wieczór mocno schłodzone prosecco z truskawką.

Mięsny na rogu Solca

Schab, karkówka, kiełbasa, piersi z kurczaka czy mielony na kotlety poleca sklep mięsny na rogu ul. Solca i ul. Czerwonego Krzyża. Przemiła obsługa, zawsze uśmiechnięte ekspedientki zachęcają do kupna dodatkowych kilogramów mięsiwa. Wystrój sklepu tworzy atmosferę z lat wczesnego PRLu. Na chwile możesz przenieść się do scenerii z filmu MIŚ z tym że w pełnym znaczeniu tego słowa – bogatym asortymentem.

Sklep mięsny na rogu Solca i Czerwonego Krzyża
Sklep mięsny na rogu Solca i Czerwonego Krzyża

Klienci mają duże zaufanie do ekspedientek, które potrafią doradzić z jakiego mięsa zrobić gulasz czy pyszną pieczeń. Zawsze służą pomocą i dobrym pomysłem na obiad. Sklep jest dobrze zaopatrzony. Po co masz jechać do supermarketu – na rogu w mięsnym znajdziesz wszystko czego potrzebujesz.

Wnętrze sklepu mięsnego na Solcu
Wnętrze sklepu mięsnego na Solcu

Sklep istniał już przed wojną, aktualni właściciele prowadzą go od lat 90-tych.

Na straganie w dzień targowy

Szukasz owoców i warzyw na Powiślu? Żółta budka na Solcu pod numerem 107 oferuje zawsze świeży asortyment oraz przyjazny i serdeczny kontakt z klientem. Od rana do późnego popołudnia dostępne są polskie jak i zagraniczne produkty. Jeżeli zdarzy Ci się sytuacja gdzie sąsiad wykupił np. Twoje ulubione jabłka zawsze możesz skontaktować się telefonicznie z właścicielami i zarezerwować sobie jabłuszka na następny dzień.

Warzywa na Solcu

Warzywa na Powiślu

Podczas rozmowy z Karoliną – właścicielką – dowiedzieliśmy się, że Powiśle to trochę przypadek, ale bardzo udany. Akurat było miejsce tutaj. Warzywniak na ul. Solec 107 istnieje od ponad dwóch lat. Karolinę i Tomka, zapracowanych rodziców, wspierają zawsze pogodne córki. Cała rodzinka z wielkim zaangażowaniem wykonuje swoją pracę co widać po nieustannej metrowej kolejce, która ustawia się po zakupy.

Sami właściciele zakochali się w Powiślu, sąsiedzkiej atmosferze i relacjach z ludźmi. Pomimo wielu godzin na nogach zawsze znajdują czas na rozmowę w trakcie wybierania warzyw. Opowiadają o klientach z zapałem, doceniając także to, że chce im się stać tyle czasu w kolejce. Znają preferencje kupujących, często także imiona, historie rodzinne czy najbliższe plany. Klientów czeka zawsze miła pogawędka i profesjonalna obsługa oraz pozdrowienia dla członków rodziny.

Ola, Paula, Karolina i Tomasz - właściciele warzywniaka na Solcu
Ola, Paula, Karolina i Tomasz – właściciele warzywniaka na Solcu

Warzywa z pasją

Warto wspomnieć jeszcze o innych działaniach które dopełniają obrazu tego miejsca jako przyjaznego Powiślu. Warzywniak z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy dołącza do zakupów słodkości dla klientów, na koniec dnia aby nie wyrzucać towaru organizuje promocje lub dołącza gratisowe nadwyżki (a to sałata pekińska 2 w cenie 1, a to rzodkiewka gratis). W soboty z uwagi na krótszy dzień sprzedażowy część towarów jest dostępnych za budką po okazyjnej cenie, czasami za uśmiech.

Świeże warzywa, pełen wybór, realizacja zamówień i miła atmosfera - wszystko na Solec 107
Świeże warzywa, pełen wybór, realizacja zamówień i miła atmosfera – wszystko na Solec 107

Warzywniak na Solcu dostarcza warzywa i owoce do różnych okolicznych restauracji m.in do Solec 44 czy WarsandSawa.

Mimo, że budka jest niepozorna nie macie szans jej przegapić.

Warto też wspomnieć o sklepie rybnym który jest prowadzony przez tych samych właścicieli i mieści się na przeciwko. O wszelkich promocjach i niusach ze świata warzyw i owoców dowiecie się więcej na fanpage.